.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Po kilku rozmowach naszła mnie refleksja i pewne przemyślenia. Dużo osób boi się zacząć HRT, by nie stracić kariery, pracy, rodziny i stabilności. Ja to całkowicie rozumiem, bo sama się bałam tego przez lata i najpierw chciałam stworzyć stabilizacje, a potem zawalczyć o siebie, ale niestety depresja, gówniania praca i stanie w miejscu spowodowało, że straciłam wiele lat.
W końcu jak większość już wie, postanowiłam być sobą, zawalczyć o siebie.
Chce podkreślić, by nie traktować tego postu jako porady i jest to bardzo ważne, ponieważ istotne jest, by każdy podejmował takie ważne decyzje świadomie i samodzielnie. Wtedy mamy większą siłę i determinacje, gdy sami postanowimy iść za marzeniami, niż gdy ktoś nas popchnie. Jednak chce podzielić się swoimi refleksjami i jak zwykle podzielić się częścią siebie.
Faktem o którym już część osób wie, że gdy zaczęłam HRT, to wiele poszło nie zgodnie z planem. Straciłam pracę i to w styczniu, byłam zmuszona iść na L4, mobing i wszystkie emocje które skrywałam po mobingu wróciły i to z dwojoną siłą. Rodzina która obiecywała wspierać, zaczęła się mnie wypierać. Nawet ta dalsza, dla której byłam "miłym dziwnym chłopakiem" Stałam się dla nich obca. nawet wujek, który mnie odwiedzał, zaczął mnie unikać. Do tego cowid i inne problemy. To jest to, czego wiele osób się boi.
Ja jednak gdy zaczęłam HRT, poczułam coś, czego nigdy nie czułam, wolność, silę, radość z bycia na świecie i poczucie, że staje się świadkiem cudu w moim życiu. Było to tak ogromne i silne uczucie, że chciałam wszystkim wykrzyczeć, że jestem kobietą, że nazywam się Karolina. Potem nastały kolejne czarne scenariusze, opinia psychologiczna była bardzo negatywna i niepokojąca, sugerowała zaburzenia psychiczne. Silne kobiece uczucia, które zaczęły narastać popchnęły mnie do jednego mężczyzny, który okazał się palantem, narcyzem. Wyjazd do Holandii mi nie wypalił, straciłam zdrowie, rodzina się odsunęła, a ja postanowiłam się nie cofać, nie po tym jak odzyskałam to, za czym tak tęskniłam całe życie.
Musiałam jednak coś zmienić, jakoś sobie poradzić, więc postanowiłam się otworzyć, dawać od siebie to co czuje, pisać, opowiadać i prosić o pomoc, o wsparcie. Właśnie tak, determinacja by być sobą nakłoniła mnie do zmiany moich zasad, by okazać słabość, by prosić o wsparcie i by dodano mi sił do walki. Tak właśnie się stało. Zaczęłam poznawać dobrych ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłam, obce osoby stały się moją rodziną, inne mi pomogły jak powinna pomóc rodzina.
Dlatego dzięki temu, chociaż wiele spraw się posypało, to przetrwałam i dzięki dobrym ludziom miałam siłę przekazywać swoją historię i siłę, motywacje do walki o siebie.
Nie jest to proste, ponieważ nadal walczę ze sobą, z moimi kompleksami, z dysforią, by czuć się godną i równą innym kobietom w świecie kobiet i czym bardziej czuje się kobieca, tym bardziej tego pragnę. Chce być zwykłą kobietą i to jest moje największe marzenie. Jedyne czego żałuje każdego dnia, to że bałam się się zacząć HRT, by stracić, to co straciłam i nie myślałam o tym, że mogę zyskać to, co zyskałam, a jest to dużo więcej warte, niż to co straciłam.
Często to powtarzam, bo gra to w mej duszy, że kocham swoją kobiecość, swoją wrażliwość i romantyczność, uwielbiam kobiece rozmowy i czuć się po prostu sobą, to jak zdjąć z siebie ogromny krzyż i teraz cieszę się, że moje nowe dokumenty tożsamości, to tylko kwestia czasu, że moja twarz i ciało się zmienia i chociaż widzę swoje dysforię, to jednak cieszę się z tego co mam, że chociaż straciłam połowę życia, albo i więcej, to teraz korzystam z chwil i z tego, że jestem Karoliną.
Pozdrawiam i życzę odwagi <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz