Koncerty i dysforia
Na początku chce wszystkim podziękować za wsparcie i pomoc na zrzutce, jest przyjemnie, gdy można jeść, nie bojąc się, co będę jeść za tydzień, bez wyrzutów i myślami, a może nie jeść teraz, a może da radę mniej, może więcej wody pić itd... To ogromna ulga, że można jeść bez strachu i wyrzutów sumienia. Także że nie muszę się bać, skąd wezmę na leki i lekarza, bo dzięki Wam mam na receptę i jedzenie, a może nawet na depilację twarzy starczy :) Zatem dziękuje, szczególnie za każde wsparcie finansowe, jesteście kochani :)
Dziś chce opowiedzieć o kolejnych zmianach u mnie i nowych refleksjach. Koncerty, to takie wydarzenie, które lubiłam, ale na nich bardziej odczuwałam dysforię, ilość ludzi i tej energii, przypominało mi, że nie mogę się bawić za dobrze, ponieważ nie jestem sobą. Lubiłam słuchać muzyki, ale widok kobiet w sukienkach, spódniczkach, czy nawet kobiecych spodenkach mnie dołowały.
Zamiast skupić się na zabawie, na muzyce, ciągle patrzyłam na inne kobiety, na ich kolczyki, ubrania, na ich włosy, na to jak są wymalowane, jak są traktowane przez rodziny, ukochanych, czy przyjaciół. Czułam, że jestem tu, a jednak mnie nie ma, zamiast skupić się na chwili, ja prowadziłam walkę z samą sobą, ze swoimi emocjami i myślami. Unikałam znajomych i rodzinę, bo nie wiedziałam jaki to ma sens, jeśli i tak nie widzą mnie prawdziwą.
Wiele lat tak się męczyłam i idąc na koncert, wiedziałam, że będzie to trudne dla mnie, a jednak szłam tam, by chodź odrobinę poczuć radość ze słuchania muzyki.
Teraz miałam iść na koncert, jedyny w tym sezonie w mojej okolicy, ale nie poszłam. Miało to być kolejny krok do bycia sobą, byłam ciekawa swoich odczuć, jak się będę czuła i czy znajomi mnie poznają. Niestety nie poszłam, bo nie miałam z kim i chodź zawsze potrafiłam stworzyć psychiczną pozę wojowniczą, np by w nocy iść miastem i się nie bać, by w nocy iść polną drogą i się nie bać, chociaż to ryzykowne, bo dziki, a nawet wilki bywają groźne, a tego jest dużo u nas.
Teraz czuję strach i nie potrafię go stłumić, łatwiej też mi zacząć płakać bez powodu, np przez strach, czy samotność. Moje emocje są inne niż kiedyś, stałam się inną osobą i nie potrafię już być taka twarda jak kiedyś. Moja energia i osobowość się zmieniły, dlatego też teraz samotność odczuwam dużo bardziej, dużo mocniej odczuwam emocje i swoją kobiecość. Nadal uwielbiam swoją kobiecość, a strach i płacz nie uważam za słabość, ponieważ moja siła przeniosła się w inne miejsca i działa teraz inaczej. Jak pisałam kiedyś, wolę być sobą w piekle, niż nie być sobą w niebie. Strach też wywołują pierwsze negatywne reakcje ludzi na moją osobę, przeważnie to młodzi mężczyźni z okolic, dlatego się zaczęłam bać, że mogą chcieć mnie skrzywdzić i dlatego myślę o kupieniu gazu pieprzowego. Kiedyś się nie bałam, teraz się boję i jestem wrażliwsza i bardziej kobieca. Nadal moja kobiecość daje mi satysfakcję i radość z rzeczy, które wydawały mi się obce. Uwielbiam makijaż, długie włosy, spódnicę i sukienki, uwielbiam to, jak widzę świat i jak go czuję, uwielbiam kobiece rozmowy i kobiece tematy. Czerpię siłę z tego kim jestem, chociaż czuję strach
I tego Wam życzę, byście byli sobą <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz